Bukowice, las

punkt na mapie
punkt na mapie

[FRAGMENT RAPORTU WITOLDA – czyta Zbigniew Kozłowski]

27 kwietnia 1943

W odległości dwóch kilometrów mniej więcej, był ciemny pas lasu. Las – tak bardzo przeze mnie kochany, do którego tęskniłem przez lat kilka, w tym wypadku był zbawieniem, był pierwszą prawdziwą zasłoną w terenie, która nas – ukryć mogła. Nie można powiedzieć, żeśmy do tego zbawienia – pobiegli. Biec – nie mieliśmy już sił. Szliśmy przyśpieszonym krokiem, a nawet czasami z braku sił zwalnialiśmy tempo. Słońce świeciło już jasno. W oddali słychać było warkot motocykli na szosach – może nawet w pościgu za nami… Myśmy szli wolno…

Nasze z Edkiem ubrania z bliska może nieco podejrzane, z daleka – mogły ujść jako ciemne, nierażące sylwetki. Jasia natomiast piękny cywilny garnitur raził z daleka krzyczącymi przeraźliwie czerwonymi pasami. W oddali widoczni byli jacyś ludzie, pracujący na polu. Musieli nas widzieć. Las zbliżał się powoli. Dziwne – po raz pierwszy w życiu poczułem zapach lasu z odległości przeszło stu metrów. Opadł naraz zmysły wszystkie, aromat potężny, przemiły świergot ptaków, powiew wilgoci, zapach żywicy… wzrok się zagłębiał w bliską już głębię tajemniczego boru.

Weszliśmy za kilkanaście drzew pierwszych i legliśmy na mech miękki. Leżąc na wznak, wysyłałem ponad wierzchołki drzew myśl, która radośnie zwijała się w wielki znak zapytania. – Metamorfoza. Co za kontrast z obozem, w którym zdaje mi się przeżyło się lat tysiąc… Szumiały sosny, lekko kołysząc swe ogromne czapy wierzchołków… Niebiezczyły się skrawki przestworzy, pomiędzy konarami drzew. Świeciły brylanty rosy na listkach krzewów i traw… Słońce miejscami wnikało złotymi promieniami, rozświetlając życie tysięcy małych istnień… świat żuczków, meszek, motyli… Świat ptaków, jak przed lat tysiącem, nadal tak samo w określonych ramach zwijał się, zabiegał, tętnił własnym życiem…

A jednak pomimo tylu odgłosów życia lasu, panowała tu cisza… cisza ogromna… cisza izolowana od wrzasku ludzkiego… od wszelkich podłostek bliźnich… cisza, w której nie było – człowieka…

Myśmy się nie liczyli.

Dopiero wracaliśmy na ziemię. Do grona ludzi dopiero mieliśmy być zaliczeni.

Jakże bardzo byliśmy radzi, że jeszcze ich nie widzimy. Zdecydowaliśmy być od nich jak najdalej, jak długo to będzie możliwem. Bardzo długo bez ludzi trwać jednak było trudno… Jedzenia wcale nie mieliśmy. Na razie jeszcze wielkiego głodu nie odczuwaliśmy. Jedliśmy sałatę zajęczą, piliśmy wodę ze strumyka… Byliśmy zachwyceni wszystkiem. Cały świat był dla nas kochany… tylko nie ludzie…

Miałem pudełeczko miodu i przysłane z domu i łyżeczkę herbatnią. Kolejno karmiłem Jasia i Edka i sam zjadałem, każdemu dając jedną łyżeczkę.

„Pudełeczko przesłane z domu” z odrobiną miodu – czy wywołało ono choć na chwilę wspomnienia domu rodzinnego? Pisząc w raporcie o „domu”, musiał wówczas Pilecki mieć na myśli dom rodzinny swojej żony Marii w Ostrowi Mazowieckiej. To tutaj, u swojej matki, kobieta schroniła się z dziećmi – siedmioletnim wówczas Andrzejem i rok młodszą Zofią – po wybuchu II wojny światowej, kiedy Witolda zmobilizowano. Maria Pilecka nie mogła wówczas wiedzieć, że spędzi tam kolejne dziesięć lat.

Nie był to jednak prawdziwy dom Pileckich. Witold urodził się 13 maja 1901 w Ołońcu, na północy imperium rosyjskiego, jako trzecie z pięciorga dzieci Juliana i Ludwiki Pileckich (rodzina dzieliła los wielu szlacheckich rodów, które wskutek represji po powstaniu styczniowym utraciły swoje majątki). W 1910 roku wraz z matką i rodzeństwem przeniósł się do Wilna. Zawierucha Wielkiej Wojny pognała rodzinę do Hawryłkowa na Mohylowszczyźnie. Po wybuchu rewolucji bolszewickiej rodzina znów musiała uciekać.

W zniszczonym wojną Wilnie nie sposób było utrzymać rodziny. Ostoją stał się dopiero majątek Sukurcze (ob. Białoruś) – zachowany od konfiskaty tylko dlatego, że był zapisany na nazwisko prababki Witolda. To właśnie ten typowy polski szlachecki dworek stał się prawdziwym domem Rotmistrza. Majątek był jednak doprowadzony do ruiny przez dzierżawców. We wrześniu 1926 roku Pilecki przejął to gospodarstwo i zaczął je energicznie modernizować. Stał się wzorem dla okolicznych gospodarzy – założył kółko rolnicze i mleczarnię. To tutaj zamieszkał z żoną Marią po ślubie w 1931 roku, tutaj przyszły na świat jego dzieci.

Dziś po majątku Sukurcze nie ma już śladu. 17 września 1939 tereny te zostały zajęte przez Armię Czerwoną, a po wojnie wcielone do Białoruskiej SRS. Do lat 90. dwór popadł w ruinę i został rozebrany, stawy zasypano, a drzewa wykarczowano.

Mały Witold Pilecki na kolanach niani w Ołońcu

Muzeum Rodziny Pileckich/Archiwum Rodzinne

Młody Witold Pilecki

IPN/Archiwum Rodzinne

Witold Pilecki jako urzędnik sądowy w Wilnie w 1922 roku. W tej pracy Pilecki zarabiał na utrzymanie podczas studiów na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Stefana Batorego

IPN/Archiwum Rodzinne

Witold Pilecki w Wilnie jako aplikant sądowy

IPN/Archiwum Rodzinne

Dwór Sukurcze

IPN/Archiwum Rodzinne

Dwór Sukurcze

IPN/Archiwum Rodzinne

Młody Witold Pilecki

IPN/Archiwum Rodzinne

Witold Pilecki w Lidzie - 1922 rok

IPN/Archiwum Rodzinne

Witold Pilecki w latach 20.

IPN/Archiwum Rodzinne

Witold Pilecki z przyjacielem Aleksandrem Żeligowskim w Lidzie, w latach 30.

IPN/Archiwum Rodzinne

Andrzej Pilecki, syn Witolda Pileckiego

Ojciec opisał kiedyś poetycko, chyba na początku lat 30., nasze Sukurcze, "w Nowogródzkiej ziemi, nad rzeką Lizedyką…”. W ogóle był romantykiem, często grał na gitarze.

"Wymazany z historii", reportaż Urszuli Żółtowskiej-Tomaszewskiej, PR, 9.06.2008

Jacek Pawłowicz, historyk

Przez pierwsze 10 lat swojego życia – będąc głęboko w Rosji, bo jego rodzina została dotknięta represjami carskimi - Witold uczył się od rodziców polskości. To ukształtowało go na następne lata.

Spotkania po zmroku, audycja Bartosza Panka (PR, 13.05.215)

Jacek Pawłowicz, historyk

W swoim majątku w Sukurczach zorganizował spółdzielnię mleczarską, straż pożarną, w nowatorski sposób prowadził swoje gospodarstwo, m.in. uprawiał koniczynę na nasiona. Jego mleczarnia produkowała mleko tak dobrej jakości, że sprzedawało się w Wilnie.

(PR, 23.10.2008)

Prof. Wiesław Wysocki, autor książki "Rotmistrz Witold Pilecki 1901-1948"

Był człowiekiem, który reprezentuje całe pokolenie ludzi wywodzących się spod znaku 11 listopada. Miał to szczęście wywalczyć niepodległość, a potem, kiedy przyszła godzina próby, stanął w jej obronie.

"W żołnierskiej służbie. Rmt. W Pilecki", (PR, 30.04.1995)