Tyniec
Szlak Pileckiego
TYNIEC
[FRAGMENT RAPORTU WITOLDA – czyta Zbigniew Kozłowski]
29/30 kwietnia 1943
Przy końcu już miasteczka, z lewej strony przy bramie swego domku stał jakiś starszy człowiek i patrzył na nas. Cała sylwetka była tak ujmująca, że powiedziałem do Edka, żeby zapytał o mleko. Edek podszedł i spytał, czy nie można kupić mleka. Gospodarz zaczął nam kiwać ręką i zapraszać do wejścia do domku jego, mówiąc: chodźcie, chodźcie… ja wam dam mleka… Było w słowach jego coś takiego, co nie należało już do poruszanego tematu – o mleku, wyglądał jednak tak uczciwie, że wejść do jego domku zdecydowaliśmy się.
Gdy weszliśmy do niego i zaprezentował już nam swoją rodzinę: żonę i dzieci, wtedy stanął przed nami i powiedział: „Ja was o nic pytać nie będę… ale wy tak nie chodźcie!..”. Po tym wyjaśnił, że sam wiele w tamtej wojnie przeszedł. Że nic nie chce wiedzieć. Nakarmił nas gorącym mlekiem, kluskami, jajami, chlebem i zaproponował nocleg w stodole, gdzie nas na klucz zamknie. „Wiem, powiedział że mnie nie znacie i możecie się obawiać, to też nie nalegam, lecz jeśli mnie wierzycie, zostańcie i bądźcie – spokojni”.
Miał taką twarz, oczy i cały był tak przejrzyście uczciwy, że zostać zdecydowałem. Zostaliśmy na noc zamknięci w stodole, znowu pod kluczem, a jednak spaliśmy spokojnie na poduszce prawdziwej, od lat niewidzianej. Tak skończył się czwartek 29-go kwietnia.
Rano otworzył nam sam gospodarz, solo – bez żandarmów. Nakarmił, napoił. Nagadaliśmy się serdecznie. Zmieniliśmy pieniądze. Był to szczery, uczciwy Polak-patriota.
Więc są ludzie na świecie… Nazywał się 175 [Piotr Mazurkiewicz]. Cała rodzina jego serdecznie nas przyjmowała. Powiedzieliśmy, skąd idziemy. Napisaliśmy znowu listy do rodzin. Ma się rozumieć nie na adres znany władzom z Oświęcimia.
Droga do Tyńca
Narodowe Archiwum Cyfrowe